JAK TO ZIMA NIGDY...
Zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
No, może za wyjątkiem dzieciństwa, kiedy rozbijaliśmy sąsiadom sztachety w płocie dziko pędząc w dół stromą drogą w szaleńczym kuligu. No ale jasne - wtedy nikt nie odśnieżał dróg ani solą nie sypał tym bardziej, bo żadna piaskarka ni pług nie dojechała, a pewnie nawet nie chciała i nie planowała.
Poza tym to zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
No, może za wyjątkiem nastoletniego buntu, kiedy identycznie szaleńczą jazdę kuligiem podejmowałam byle po zmroku.
No, a poza tym zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
Ale jeszcze za wyjątkiem zimowych wyjazdów licealnych, pierwszych krech na nartach prostych jak boazeria, aż do zderzenia ze ścianą lasu, zjazdów u górali na workach z sianem, pierwszej herbaty z rumem.
No, a poza tym zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
Może jeszcze poza czasem studiów, kiedy wszyscy zbiorowo na pierwszym roku powróciliśmy na górce w Parku Jordana do czasów dzieciństwa głębokiego i w ruch poszły reklamówki wypakowane innymi reklamówkami i cholera wie czym, ale wróciliśmy mokrzy i z czerwonymi nosami;)
A jeszcze poza tym, to pokochałam wtedy zimę w mieście. Piękna była i światła świeciły mocniej.
Polubiłam zimę bardziej jak zamieniłam narty proste na carvingi.
A od siedmiu i pół już roku Miśki moje dwa skutecznie z roku na rok pokazują, że zimę jest za co kochać!!!!
W sumie to dobra zima nie jest wcale zła, byle pupę ruszyć skutecznie.
NIEBAGATELNEGO BAŁWANA WYKONAĆ MOŻNA
ŚWINIĘ MOŻNA PRZEMIŁĄ PODŁOŻYĆ
I NAJWAŻNIEJSZE ---- PSIAKI JAKIEŚ ODWIEDZIĆ
No, może za wyjątkiem dzieciństwa, kiedy rozbijaliśmy sąsiadom sztachety w płocie dziko pędząc w dół stromą drogą w szaleńczym kuligu. No ale jasne - wtedy nikt nie odśnieżał dróg ani solą nie sypał tym bardziej, bo żadna piaskarka ni pług nie dojechała, a pewnie nawet nie chciała i nie planowała.
Poza tym to zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
No, może za wyjątkiem nastoletniego buntu, kiedy identycznie szaleńczą jazdę kuligiem podejmowałam byle po zmroku.
No, a poza tym zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
Ale jeszcze za wyjątkiem zimowych wyjazdów licealnych, pierwszych krech na nartach prostych jak boazeria, aż do zderzenia ze ścianą lasu, zjazdów u górali na workach z sianem, pierwszej herbaty z rumem.
No, a poza tym zima nigdy nie była moją najmocniejszą porą roku.
Może jeszcze poza czasem studiów, kiedy wszyscy zbiorowo na pierwszym roku powróciliśmy na górce w Parku Jordana do czasów dzieciństwa głębokiego i w ruch poszły reklamówki wypakowane innymi reklamówkami i cholera wie czym, ale wróciliśmy mokrzy i z czerwonymi nosami;)
A jeszcze poza tym, to pokochałam wtedy zimę w mieście. Piękna była i światła świeciły mocniej.
Polubiłam zimę bardziej jak zamieniłam narty proste na carvingi.
A od siedmiu i pół już roku Miśki moje dwa skutecznie z roku na rok pokazują, że zimę jest za co kochać!!!!
W sumie to dobra zima nie jest wcale zła, byle pupę ruszyć skutecznie.
NIEBAGATELNEGO BAŁWANA WYKONAĆ MOŻNA
SPACER DŁUGI TEŻ WARTO ZALICZYĆ
I KUZYNKĘ NATALIJĘ WYKORZYSTAĆ ...
... DO CNA WYKORZYSTAĆ...
Ich to ja mogę nosić i nosić :)
OdpowiedzUsuńNatka, dziś, to oni ważą o parę lat i ładnych parę kilo więcej, a Ty się starzejesz!!! Więc nie wiem czy tej zimy dasz radę;)
Usuń