DOLINA BĘDKOWSKA czyli wyprawa pod Dupę Słonia

Pogoda nie zachwyca. Nad miastem przewalają się chmury jedna za drugą, a do tego dmucha wiatr. I to nie byle jaki wiatr. Z początkiem wiosny ten wiatr przywiewa zapach Arktyki chyba, jakby ktoś tu za zimą tęsknił. 
Wybór jest jednak prosty tej niedzieli - albo nam dodmucha, albo nasze dzieci zaczną chodzi po sufitach i jednocześnie przestaniemy słyszeć własne myśli. Wbrew wszelakim chęciom, opuszczamy ciepłe fotele. 
Padło na Dolinkę Będkowską, którą odwiedzaliśmy już nie jeden raz, a ja to nawet 100 lat temu jeszcze ze sprzętem wspinaczkowym.
Teraz uzbrojeni w hulajnogi i własne nogi ruszamy szybkim marszem. 

W dolince jest zacisznie, nie wieje nic a nic, a marsz raz dwa nas rozgrzewa. Szymon rozpoczyna liczenie rozjechanych żab na asfalcie. Zanim doszliśmy na pstrąga doliczył się ich  265.
Od ostatniej naszej wizyty zauważyliśmy spore zmiany - stawy rybne stoją otworem już nie tylko dla moczykijów, łowiących ryby, ale otworzyły się dla niedzielnych spacerowiczów - ławeczki, duży plac zabaw.
  
 
  

Idziemy dalej malowniczo wijącą się dróżką wzdłuż Będkówki. 
 


I jest coraz piękniej pojawiają się małe pieniny z Sokolicą.
 

Drugi punkt  przystankowy obowiązkowy, to jeszcze fajniejszy plac zabaw przy polu biwakowym obok Brandysówki. Tak na marginesie, samochodem można dojechać aż tutaj, ale nie warto!!
Za to ciasto bananowe do kawusi warto zjeść!!!!
No ale czas osiągnąć cel wyprawy. Schodzimy z drogi nad Wodospad Szum.
Później przez łąkę, przez kładeczkę i jest: 
DUPA SŁONIA (na prawdę tak się zwie - nawet wikipedia Ci to powie)!!! Kto wprawny ten dostrzeże. 
Co poniektórzy byli i pupę zobaczyli. 
Na ławeczce posiedzieli, ciacho wciągnęli, wodą zapili i w drogę powrotną ruszyli.
 

A była inna ta powrotna droga, bo u u góry Będkówki będąc patyk do potoku wrzuciliśmy i mocno trzymaliśmy za niego kciuki, żeby wszystkie przeszkody ominął i spod mostku wypłynął i pomóc mu czasem trzeba było, ale dał radę:-)
 
Logistyka:
- DOJAZD: z Krakowa kierujemy się na Zabierzów, następnie Kobylany, a później Będkowice. Najwygodniej do samych Będkowic nie dojeżdżać, odbić w lewo po opuszczeniu miejscowości Kobylany tuż przed wjazdem do lasu, w wąską drogę w dół (jest drogowskaz do Doliny Będkowskiej);
- parking: jest. U miłego pana na łące, i nazywa się Łączki, kosztował nas 7 zł. Można spróbować parkować wzdłuż drogi lub dojechać do hodowli ryb (zakaz ruchu niby nie dotyczy klientów, ale wtedy omija nas spacer kawałkiem doliny);
- jest to jedna z najbardziej zadeptanych Podkrakowskich Dolinek - pewnie dlatego, że przez całą jej długość wiedzie nas wygodna wyasfaltowana dróżka, zadeptana widać nie bez powodu, bo bardzo sympatyczna;
- rowery, rolki, hulajnogi, wózki - wszystko dozwolone. Wijemy się wygodnie doliną wzdłuż drogi asfaltowej;
- niestety, wprowadzony na jedynej wąskiej drodze w dolinie, zakaz ruchu nie dotyczy pojazdów dojeżdżających pod obiekty gastronomiczne. Byliśmy w dolinie niemal sami, a przyznam, że dosyć upierdliwe było ciągłe uważanie na dzieciaki przy zbliżaniu się do zakrętu. One na hulajnogach nie bardzo chciały się trzymać krawędzi wąskiej jezdni. Nie wyobrażam sobie jak wygląda przeciskanie się rowerzystów, wózków, rodzin z dziećmi i samochodów w weekendowy mocno spacerowy dzień. W momencie, jak mijamy się z samochodem, trzeba zjechać wózkiem na pobocze, którego prawie brak;
- warto odwiedzić przy okazji Jaskinię Nietoperzową. Po spacerze Doliną albo na dobry początek dnia, należy przy drodze Kraków Olkusz szukać reklamy Jaskini - TO TAM:-));
- punkty gastronomiczne mamy w Dolinie Będkowskiej dwa: Gospodarstwo Rybackie ze stawami rybnymi z tzw. świeżym pstrągiem oraz Brandysówkę; przy obu jest plac zabaw.
To pierwsze ma ciekawe menu - pierogi, gołąbki, kotleciki, paluszki - wszystko z pstrągiem - i oczywiście sam pstrąg z pieca też. Smakiem jednak nie powala, ale miejsca bardzo fajnie zorganizowane do posiedzenia, połowienia lub popatrzenia na dużo wody:-)
To drugie stawia na tradycyjną kuchnię. Ale przynajmniej nie udają, że mają świeżego pstrąga. Może dlatego, że nie oferują go w ogóle:-).
Jeśli jednak, podobnie jak my, wybierzecie się tam w chłodny dzień, to Gospodarstwo Rybackie ma przewagę - ciepłe wnętrze. 
Brandysówka oferuje domową kuchnię pod klimatyczną chmurką:-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OJCÓW - z dziećmi w każdym wieku