SŁOWACKI RAJ - pomysł na upalna majówkę


Słowacja - kraj górami słynący. Z racji swojej odległości, dla nas idealny do spędzenia weekendów, tych krótkich i tych długich również.

Mała Fatra kiedyś urzekła nas tak, że po jednodniowej wycieczce postanowiliśmy zostać dłużej. Drabinki w słynnych Dierach były świetną alternatywą do pokonywania stromych górskich podejść z naszymi kilkulatkami.
Poszliśmy za ciosem i tym razem nasz długi weekend majowy zaciągnął nas w bardziej oblegane okolice - SŁOWACKI RAJ.


Podczas długiego weekendu majowego Słowacki Raj został chwilowo "polskim rajem", gdzie słowackiej mowy na szlaku nie słyszeliśmy. Polacy dosłownie zalali góry naszych sąsiadów. Już w Tatrach Bielskich słychać było tylko polski język.
Jednak uspokoję Was - w tym tłumie była też szansa na znalezienie spokojnych zakamarków na szlakach Słowackiego Raju i nie żałujemy tego wyboru na tegoroczna majówkę.

Cieszę się jednak, że nie pojawiliśmy się wcześniej tutaj z naszymi dzieciakami. Trasy opisywane są niemal wszędzie, jako łatwe i przystępne również dla dzieci. Faktycznie - spotkaliśmy bardzo dużo rodzin z dzieciakami w różnym wieku. Wszystkie świetnie sobie radziły. To nie są wielkie góry, więc szlaki trudne technicznie być nie mogą, zwłaszcza z ułatwieniami w postaci łańcuchów i stupaczek.
ALE samej noga mi zadrżała w bardziej eksponowanych miejscach. Wiem dobrze ile razy można tłumaczyć takiemu 5-latkowi zasadę trzech punktów podparcia podczas wspinaczki po drabinie, czy przy przejściu na wysokości kilku metrów nad rwącym potokiem po wąskich stupaczkach. A wystarczy chwila nieuwagi dzieciaka, wystarczy reakcja na osę, która usiądzie na rączce i miła wędrówka może zakończyć się upadkiem na kamienie z dużej wysokości.
Nasz 11-latek i 9-latka też nie są okazem odpowiedzialności. Swoją szybkością, pewnością siebie i poczuciem, że są na wielkim placu zabaw jeszcze pogłębiały mój lęk i buzującą wyobraźnię. Ale widziałam, że czuły respekt przez wysokością i bardzo dobrze zabezpieczały się podczas wędrówki. Dzieci w takim wieku chcą te góry do Krakowa przenosić i codziennie po takich szlakach biegać:-)

Tak, że Kochani tym razem nie napiszę, że zachęcam do spacerów z maluchami po tych szlakach. Jeśli koniecznie chcecie adrenaliny - postarajcie się zabezpieczyć dziecko liną. Albo po prostu wybierzcie Małą Fatrę:-) Frajda podobna, a trasa w moim odczuciu dużo bezpieczniejsza. Poza tym w Janosikowych Dierach szlak został odnowiony i stan drabinek i łańcuchów jest nieporównywalnie lepszy. Znajdziecie tam też na pochylonych drabinkach poręcze, co jest dobrym zabezpieczeniem, jeśli idzie się z małym dzieckiem.
Oczywiście decyzje pozostawiam Wam, Rodzice, bo masa maluchów ten szlak przedreptała z wielką radością, kilkoro na moich oczach.

Ale od początku i po kolei.
Słowacki Raj - piszę góry, ale przede wszystkim - to nie są góry.  To raptem płaskowyż sięgający wysokością do 1000m n.p.m. poprzecinany masą potoków, które latami wyżłobiły głębokie korytarze, niemal kaniony. Wspinaczka odbywa się wzdłuż koryt tych potoków. Jeśli znajdziemy się u stóp wodospadu, zapewne czeka na nas drabinka, którą dojdziemy na jego górę. I tak dalej, aż do zbiegu wszystkich szlaków - przy schronisku Klastorisko.
To tam można coś przekąsić po trudach wędrówki i spotkać tych, którzy zdecydowali się na inne niż my szlaki, i wymienić się spostrzeżeniami, napalić bądź zniechęcić do pewnych szlaków.

Z NASZYCH DOŚWIADCZEŃ:

1 dzień SUCHA BELA

Ten szlak znajduje się w czołówce top 10 atrakcji Slovackiego Raju, stąd można spodziewać się na nim tłumów - to minus. Jest piękny - to niezaprzeczalny atut i fakt.
Ruszamy z parkingu zielonym szlakiem. Już na starcie mamy do dyspozycji wielką mapę, szlaki są dobrze oznaczone. Na pewno się nie zgubimy, nawet jeśli nie zabraliśmy mapy papierowej.

Sucha Bela nie jest taka sucha, co w pierwszych swoich krokach po strumieniu zauważyły dzieci. Nie zapomnijcie o trekkingowym, nieprzemakalnym obuwiu. Spotykaliśmy grupy w adidasach i trampeczkach. Da się przejść, ale nie suchą nogą. Takie buciki na tą trasę nie są dobrym pomysłem.
Jest to najczęściej odwiedzany szlak w tym rejonie - potwierdzamy. Ale jedyny zator w postaci KOLEJKI oczekujących na jakieś pół godziny stania, czekał nas przy Misowych Wodospadach. Warto było postać - to najbardziej spektakularna wspinaczka na całej trasie. Mamy tu do pokonania ciąg kilkudziesięciometrowych drabinek, w części  pionowych. Upadek w tym miejscu mógłby skończyć się bardzo źle.


Poza tym miejscem szlak nie jest trudny i dobrze utrzymany. Nasze dzieci miały dużą frajdę pokonując kolejne drabinki, ale to niemal 10-latki. Maluchy 3-4 letnie również dziarsko maszerowały, ale na stupaczkach i mostkach bez poręczy rodzice mają lekki stres - jest zbyt wąsko, żeby dobrze asekurować dziecko. Uprząż byłaby dla takich maluchów dobrym rozwiązaniem.

 

 
Po wyjściu z rokliny dochodzimy do sympatycznej wiaty i zbiegu kilku szlaków. Stąd pozostaje nam tylko wędrówka płaską leśną drogą. Możemy zrobić pętelkę i żółtym, a następnie czerwonym szlakiem wrócić do Podlesoka. To najkrótsze rozwiązanie.
My decydujemy się na szlak niebieski do Klasztoriska, gdzie planujemy posilić się w schronisku i zjechać w dół na rowerach.
Rowerów niestety jeszcze nie uruchomiono, szlak okazał się być mało ciekawy, a samo Klasztorisko i tak odwiedziliśmy kolejnego dnia. Szczerze bardziej polecam najkrótszy wariant i obiad w Ranc Podlesok, między parkingiem a kempingiem. Zupełnie niepotrzebnie wydłużyliśmy sobie drogę o 3km, ale i tak było sympatycznie:-).

Wracamy pieszo zielono-żółto-czerwonym szlakiem, który wiedzie nas drogą leśną w dół ponad 4 km..., co zajmuje nam nieco ponad godzinę. W dół dzieci tempo mają niezłe.




Podsumowując - wolimy spokojniejsze szlaki, bez tłumów turystów. Jednak było tak pięknie, że chętnie wybrałabym się na ten właśnie szlak raz jeszcze. Natomiast wybór innej rokliny, to spacer wątpliwe utrzymanym szlakiem - a takie właśnie opinie słyszeliśmy o tych mniej uczęszczanych ścieżkach. Z dziećmi nie zdecydowaliśmy się na to, żeby je sprawdzać.


2 dzień PRZEŁOM HORNADU 

Jest to również top-owa trasa Słowackiego Raju. Jednak wędrowaliśmy niemal samotnie - w weekend majowy!! Szlak ten jest dużo bardziej urozmaicony i oczywiście piękny!
Startujemy również z Podlesoka. Tym razem kierujemy się drogą asfaltową na lewo, szlakiem niebieskim w kierunku kempingu. To wtedy odkrywamy Ranc Podlesok, świetne miejsce na kawę dla nas i rozgrzewkę dla dzieci na niebanalnym placu zabaw.
Jak już pokonamy odcinek po asfalcie zaczyna się przyjemna ścieżka wzdłuż rzeki i dalej już nudzić się nie będziemy, to ścieżka, to drabinka, to schodki, to łańcuszek, a to wartki nurt Hornadu kilkanaście metrów pod stopami:-)

Niezmiennie niebieskim szlakiem dochodzimy do wiszącego mostu, który sam w sobie jest fajną atrakcją, więc warto przejść na drugą stronę. My następnie wróciliśmy na prawy brzeg i odbiliśmy na zielony szlak (początkowo zielono-żółty) w kierunku Klasztoriska. Nie pomylcie się!!!! Żółtym szlakiem będziecie się piąć leśną ścieżyną stromo pod górę, podczas kiedy szlak zielony poprowadzi Was Klastorską Rokliną. Na długości 1,5 km pokonujecie wysokość ponad 220m wzdłuż strumienia. Sporo tutaj wysokich, pionowych drabinek tuż obok wodospadów. byliśmy na tym szlaku kompletnie sami i czuliśmy się jak odkrywcy źródeł potoku wzdłuż którego się poruszaliśmy. Dzika, piękna natura, a salamandry z ręki nam jadły!




























Ten szlak, jeśli z dziećmi, również polecam z nieco starszymi lub możliwością przypięcia się dzieciaka do łańcucha przy przejściu wysoko nad korytem rzeki po wąskich stupaczkach. A wariant z Klasztorską Rokliną, to już opcja na pewno dla nieco starszych dzieci. Metalowe drabinki nie są w najlepszym stanie, często mocno się ruszają i jest ich 7 sztuk.

W Klasztorisku skusiliśmy się na piwko i lody, po czym zeszliśmy znanym z wczoraj szlakiem. Tym razem jednak odbiliśmy z leśnej drogi na ścieżkę bardziej stromą - zeszliśmy zielonym kolorem do samego kempingu, aby nie powtarzać wczorajszej trasy, poza tym goniły nas dźwięki burzy.




na 3 dzień zaplanowaliśmy Dobšinską Jaskinię Lodową a wyszła 
DEMANOWSKA JASKINIA WOLNOŚCI

W okresie naszego pobytu Jaskinia Lodowa Dobsinska była zamknięta i zostaliśmy zmuszeni do zmiany planów.
Poświęcenie ostatniego dnia tylko na powrót, byłoby marnotrawstwem przedłużonego weekendu. Wyjście na jeszcze jeden szlak Słowackiego Raju nie wchodził w grę, bo piątym pasażerem podróży była nasza kotka Mia, która jest świetnym podróżnikiem, ale w góry się nie wybiera:-)


Szybki rekonesans trasy powrotnej pod kątem atrakcji turystycznych plus nastawienie dzieci na zwiedzanie jaskini iiii...  mamy to: Demianowska Jaskinia Wolności - to właśnie ona została planem na trzeci dzień, dzień powrotu, a więc zahaczyliśmy o Tatry Niskie.
Kierujemy się, jak na Chopok. Droga jest jedna, a parking przy drodze wyraźnie oznakowany.


PARKING - oczywiście płatny - opłata jednorazowa 5 EUR. Przy parkingu można coś zjeść i napić się kawy.
DOJŚCIE do jaskini, a jednocześnie kasy biletowej z parkingu zajmuje max. 15 minut.
GODZINY WSTĘPU - najlepiej jeśli wejdziecie TUTAJ. To też jest świetna strona z informacjami o wszystkich w słowackich jaskiniach, trasach zwiedzania itp.
WARUNKI - w jaskini panują iście jaskiniowe:-) - upalnego dnia dobrze zabrać dłuższe spodenki dzieciom i ciepły polar oraz kurteczkę.

OGÓLNE INFO - Słowacki Raj:

- parking - kierujecie się do miejscowości Hrabusice, stamtąd do wsi Podlesok, gdzie czeka na Was przepastny parking. Jest on płatny - jednorazowo za dzień cały. To stąd wyruszyliśmy na oba szlaki i tutaj powróciliśmy robiąc pętelkę


- na teren Parku Narodowego Slovacki Raj obowiązuje opłata za wstęp - bilety nabywamy tradycyjnie w budce przed wejściem;


- na zdecydowanej większości szlaków ruch jest JEDNOKIERUNKOWY;


- BUCIKI - obowiązkowo mocno trekkingowe i najważniejsze - NIEPRZEMAKALNE. Znajdziecie odpowiednie ostrzeżenia kupując bilet. I uwierzcie w nie. Trasy wiodą, nie tyle wzdłuż strumieni i potoków, ale po wydrążonej przez te potoki trasie. Nie chodzi o trudność trasy - chodzi o brodzenie po kamieniach i wodzie. Zapewne po deszczach poziom wody się odpowiednio podnosi;


- jedzonko na trasie - jedyne w tym rejonie schronisko znajdziecie na polanie Klastorisko. Można posilić się tutaj zimnym piwkiem i sycącymi daniami kuchni słowackiej:-) Jeśli koniecznie chcecie zjeść obiad, bardziej polecamy Ranc Podlesok w pobliżu parkingu.


- nocowaliśmy TUTAJ - czy polecamy? -Tak. Miejsce zaciszne, pensjonat sympatyczny. W apartamencie mieliśmy sporo miejsca w dwóch sypialniach z salonikiem. Ale na własne gotowanie nie należy się tu nastawiać. Kawa, herbata i małe kanapeczki jesteście w stanie ogarnąć. Natomiast  polecamy wyżywienie na miejscu, Smacznie i do syta. Miejsce spokojne i w zacisznym miejscu z dala od drogi. Minus jest jeden - nie nocujemy w Podlesoku i musimy dojechać jakieś 20 minut samochodem;

- ułatwienie - przy KLASTORISKU można pożyczyć rowery i zjechać w dół leśną drogą. Na to liczyliśmy. Niestety dowiedzieliśmy się, że rowery wystartują dopiero po weekendzie majowym i grzecznie podreptaliśmy na własnych butach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OJCÓW - z dziećmi w każdym wieku