FOOD STOCK PRZYPADKIEM

Na wiosnę wciąż czekamy!!!!
A wiosny jak nie było tak nie ma. No chyba, że jest.
Ale jakaś taka dziwna.
W marcu, gdyby było choćby jak w garncu, to ja rozumiem. Ale w tym garncu nuda i monotonia - ziimnoooo!!!!
Rowery zaktualizowaliśmy do tegorocznego rozmiaru naszych dzieci już na początku marca. Szymon odkrył magię przerzutek i teraz ciągnie chłopaka po rozmaitych zakamarkach miasta rodzinnego:-)
A Kraków do przemierzania rowerem jest wprost idealny!!!!
Ale powoli, powoli, dojdziemy i do całego Krakowa.
Na początek otworzę odrobinę swoje serce, a właściwie żołądek.
Miała być sobota na rowerach bulwarami Wisły, a zakończyło się wielkim obżarstwem - z resztą sami zobaczcie, jeśli dotrwacie do końca.

Wyruszamy oczywiście z domu, wzbogaciło nam się przed ostatnimi wyborami samorządowymi miasto o cudne ścieżki rowerowe. I my też mamy cudną nówkę ścieżkę rowerową, więc bezpiecznie docieramy do Mostu Kotlarskiego.
Rezygnujemy z Bulwaru Kurlandzkiego, który co prawda wiedzie prosto na Wawel,  i ciągnie się malowniczo, ale jest niesamowicie zatłoczony i nie wiedzieć dlaczego wybierany przez rajdowych rowerzystów, którzy po jaką cholerę pchają się w weekend nad Wisłę, tego pojąć nie mogę.
W każdym razie wygodnie przejeżdżamy sobie Mostem Kotlarskim na drugą stronę Wisełki w kierunku Podgórza, na Bulwar Podolski.
 


Bulwar jest bardzo ładny i szczerze mówiąc to z niego rozpościera się bardziej atrakcyjny widok - na Kazimierz, Wawel i stare miasto:-)
Nie ma tu wydzielonej ścieżki rowerowej, ale nasze tempo nie wymaga specjalnej rowerostrady:-)
Mijamy najbliżej jak się da budynek Cricoteki:-) Wiem, że ma sporo zwolenników. Ja osobiście mam mieszane uczucia, co do jego urody. Niewątpliwie wpisał się w krajobraz Nadwiślański Karkowa i daje się zauważyć. Z resztą oceńcie sami:


Opuszczamy bulwar - Zuza ma kryzys: "Daleko jeszcze. Nie moooooogęęęęęę"
Kładka Bernatka. I Kazimierz.
I Kładka Bernatka - powrót na Podgórze

Ale ale. Nie to było celem mojego wpisu.
Na Podgórzu naszą uwagę przykuwa tłum ludzi wychodzącej z bramy jednej ze starych fabryk. Wygląda to, jakby któraś zmiana zakończyła pracę.
Zawracamy. Podjeżdżamy z wolna obadać sprawę. Wjeżdżamy na przemysłowy teren danej fabryki. Dzisiaj doczytałam co to za miejsce. Fabryka Mydła sp. z o.o. (ul. Zabłocie 23) uruchomiona została w 1913 r. Produkowała mydło do golenia, mydło do mycia i glicerynę.
W 1949 r. została połączona z firmą Przemysł Lekarsko-Kosmetyczny Miraculum. Obecnie oczywiście żadnych kosmetyków tam się nie robi.
Ale, ale, Podgórze się rewitalizuje!!!! Przed nami najpierw daje się zauważyć szyld Klub Fabryka.
Plakat z listą imprez wygląda imponująco.... No tak. Wypadliśmy nie jesteśmy mocno na czasie w temacie klubów, ale za to znamy wszystkie place zabaw:-) Oprócz tego, który właśnie stanął przed nami:-)
Przed Fabryką stoją drewniane ławy, stoły, pufy, koce i plac zabaw dla dzieciaków.
Ludzie sobie siedzą na dosyć sporym trawniku, rozmawiają, popijają piwko i zajadają z małych pojemniczków COŚ. Ale choinka co????
Z czasem odnajdujemy się w rzeczywistości w którą trafiliśmy. Wylądowaliśmy na imprezie FOOD STOCK (więcej informacji o TU).
Zjawiliśmy się dosyć późno, więc spokojnie mogliśmy pooglądać wszystkie stoiska i zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi. 
Na samym początku należy zakupić kuponiki w dowolnej ilości. jeden kuponik kosztuje 5 zł i wygląda ni mniej ni więcej, ino tak:
 
Później można ze spokojem zanurkować pomiędzy stoiska wystawowe rozmaitych kulinarnych przyjemności i zajadać do woli albo raczej do zakończenia kuponików za 5 zł.
Nie są to ilości którymi można wydąć żołądek, ale spokojnie odklei się od kręgosłupa. W naszym przypadku wszystkiego próbowaliśmy stadnie z jednego pojemniczka:-) Poszliśmy nie w ilość ale w rozmaitość. Bo jakość oczywiście była na najwyższym poziomie.
Jako, że byliśmy już po obiedzie właściwym, spróbowaliśmy:
- wybornej zupy ziemniaczanej;
- panna cotta z mleka koziego, z sosem z kiwi i bazylii z truskawką - dzieci chciały więceeeej, choć kozą jechało dosyć!!!!
- ciasta z batatów;
- jabłek zapiekanych pod kruszonką - mmmm;
- i na deser gnocchi w sosie śmietanowo - pietruszkowym z krewetkami.
Miałam nie wspominać, ale jednak jest to rzecz warta uwagi.
Nasze dzieci swoje kupony wymieniły na - uwaga - waty cukrowe. Najzwyczajniejsze w świecie białe, z cukru - żeby nie było....
Na końcu, po burzliwej rodzinnej naradzie i jednak odrzuceniu wat cukrowych, oddaliśmy głos nasz na to, co najbardziej nam podeszło. Ze względu na tajność głosowania, zostawimy to dla siebie.

W każdy, razie: jesteśmy zakochani w formie, miejscu i jedzeniu, i czekamy na powtórkę przy bardziej korzystnych temperaturach.
Wpadniemy pewnie znowu na rowerach:-) I z towarzystwem.






















Komentarze

  1. przejrzałam all !!! uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kasia!!!!! I wzajemnie:-)
    Muszę mieć fb, żeby Ci czasem coś od serducha skrobnąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co juz tak się tam wciągnęłam w tą stronke moją, że nie daje nigdzie już, głównie z braku czasu, mieć nie musisz broń Boże :-) myślę nad tym bloggerem :-) łatwo załozyłas czy korzystałas zpomocy ?

      Usuń
    2. sama - to użyteczne narzędzie i łatwe jak edytor tekstu.
      jak się chce cuda, to już trzebaby szukać pomocy u bardziej rozwiniętych w html-u

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

OJCÓW - z dziećmi w każdym wieku