GRECJA - Płw. Chalkidiki - Kamp THALATTA


Kolejnego dnia byczymy się na plaży TU, gdzieśmy dojechali. A plaża jest świetna. Wielka, piaszczysta, morze w kolorach granatu, błękitu i turkusu. Z cudnym widokiem na Świętą Górę Athos. Na plaży palmowe parasolki, leżaki, bar z wodą za pół euro i kawą mrożoną w wielkim kubku za 1,5 eur, a do kawy woda gratis. 

Jest jeszcze basen, bar, restauracja i idealnie wyposażony market – żyć nie umierać, jest i pralka (odpłatna), lodówka, zamrażara, w miarę czyste toalety i zacieniony, duży plac zabaw.
Nie jest to znany nam klimat kameralnych chorwackich kampów, ale spodziewaliśmy się tego po przewertowaniu opisów na forach przed wyjazdem. Kamping jest duży, ale nie jest to moloch, ma wiele zakamarków i każdy znajdzie dla siebie jakiś przyjemny kącik. Nam się udało:-)
Naczytaliśmy się też o brudnych plażach i tego baliśmy się najbardziej. Ta była położona w miejscu, gdzie nie miało co brudzić wody w morzu - tu duży plus. Sama plaża zadbana była bardzo przez obsługę kampu. Ale faktem jest, że Grecy zostawiają wokół siebie pestki, pety, opakowania ze słodyczy, kubki, i wszystko co okazuje się zbędne podczas plażowania, a które to przedmioty przemiłe panie na bieżąco usuwały. 
-> widok plaży z lewej strony
->  widok plaży z prawej strony
 -> skały plażowe przedziwne





Z minusów kempingu mamy jeszcze jedno ciekawe doświadczenie. Po dwóch dniach krótkich (około 20 minutowych) ale bardzo obfitych ulew, z okolicznych gór spłynęły do morza ....owcze bobki.... dziesiątki owczych bobków. Bez zapachu, suchych, zwartych ale jednak bobków....  nie pytajcie skąd tak dobrze znam ich właściwości fizyczne... napiszę tylko, że trochę zajęło nam dojście do tego cóż to pływa pomiędzy kawałkami patyków i też wygląda jak drewienko.
Co jeszcze o kempingu Thalatta w Kalamitsi?
Sporo Greków. Drugiego dnia zauważamy, że życie zaczyna się tu po sjeście. Nasze dzieci są przeszczęśliwe. Plaża od reszty kampu oddzielona jest niskim pawilonem z całym wielkim zapleczem socjalny; marketem, kawiarnią, pizzerią, restauracją, dyskoteką, salonem gier i niezliczoną ilością innych przyjemności, których nie ogarnęliśmy. Nasze życie wieczorne skupiło się na placu z dwoma wielkimi ekranami - jeden z filmem dla dorosłych, drugi bajkami dla dzieci (wszystko po Grecku). Kawałek dalej otworem stał plac zabaw dla dzieciaków. A dzieciaków co niemiara, zjeżdżają  się na rowerach cholera wie skąd. Są w każdym wieku. Nasze maluchy znalazły nowych znajomych z Polski. Idealnym zakupem okazały się zdobyte tuż przed wyjazdem krótkofalówki!!!. Miski jedno radio zostawiły nam, drugie zabrały ze sobą i okazały się być po zmroku samodzielne. Darowaliśmy sobie zatem bajkę po grecku i zajęliśmy przytulne miejsce w pizzerii albo spokojnie posiedzieliśmy na plaży, gdzie morze zagłuszało wszystkie dźwięki z kampu, a krótkofalówki pozwalały nam na kontrolę naszych Małolatów raz na 5 minut. 

Kemping niewątpliwie ma swoje zalety, ale chyba to nie to czego szukamy. Na ciągach komunikacyjnych między namiotami wieczorami stają długie stoły przy których się je, gada i śpieeeeeewa oj śpiewa. 
O - i kajaki jeszcze można wypożyczyć na miejscu i rowerki wodne.  

Jest taki, że można spędzić na nim całe wakacje nie ruszając się poza bramę wyjazdową, bo plaża jest naprawdę ładna, piaskowa. Najgorsze, że dzieciaki nie chcą ruszać dalej. Zostajemy na 5 noclegów - w końcu to też ich wakacje.
Na koniec jeszcze zapowiedź następnego posta - widok na zatoczkę, gdzie plaża i kamp pomiędzy skałami się mieści, z drugiej strony wioski Kalamitsi.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OJCÓW - z dziećmi w każdym wieku