GRECJA - Płw. Pilion - Kamp SIKIA

Pilion wita nas widokiem na miasto Wolos.


Ale wcześniej, jadąc wzdłuż wschodniego wybrzeża od Salonik po Półwysep Pilion, na greckich autostradach  jesteśmy kasowani co kawałek po 1.5, 2, oraz 2.5 EUR na bramkach, których jest coraz więcej… straciliśmy rachubę ile nas ostatecznie ten przejazd kosztował. Raczej niemało.
W każdym razie - przetestowaliśmy - z całą pewnością od miasta Larisa można zjechać z A-1 i poruszać się w kierunku Pilionu drogą równoległą do autostrady – szybko, sprawnie i za darmo.

Później podążamy drogą wzdłuż wybrzeża, które wygląda jak wielki jezioro. Wiedzeni notowaniem TU wylądowaliśmy, tym razem bez specjalnych poszukiwań, na kempingu SIKIA. Szczerze mówiąc wewnętrzna - zachodnia - część półwyspu nie ma wiele do zaoferowania dla namiotowiczów. Z kolei później odkryliśmy ofertę kempingową po stronie wschodniej Pilionu. Na pewno są to miejsca mniej oblegane przez turystów, bardziej przez Greków, z pewnością są bardziej kameralne, położone w zapadłych greckich dziurach i z kiepską infrastrukturą sklepowo-gastronomiczną, a i sanitariaty nie zachęcały. Bardziej dla par bez dzieci, grup młodzieży.
Osiedliśmy na kolejnych kilka dni w - co prawda też - zapadłej dziurze, w której nie ma NIC, jednak sam kemping, to bardzo, ale to bardzo sympatyczne miejsce. Taka mała wioska, z tawerną, kawiarnią i marketem w samym centrum i nawet zasadzony został tam ogromy platan. A wszystko w sympatycznej i zacisznej atmosferze.
To, co dla nas było największa zaletą - kemping położony jest na stoku i zbudowany na zboczu z tarasów.
Bardzo zadbane sanitariaty!!!! Pralnia, prasowalnia, ogólnodostępna kuchnia, gdzie każdy może wygospodarować miejsce na półce w lodówce dla siebie, kuchenka. 
Mały minus za zamrażarki - zmrożenie wkładów do lodówek turystycznych nie jest możliwe, jeśli większość ładuje tam zgrzewki wód mineralnych.
Ogólnie kemping jest bardzo dopieszczony i zadbany, a gospodarze zachowują się, jakgdyby każdego gościli w swoim domu.

:-) aaaa zapomniałabym - UWAGA: Starsza Pani właścicielka ma dosyć specyficzny sposób zarządzania kempingiem. Trzeba wykazać się nie lada asertywnością, żeby nie wpaść w jej sidła i uciec przed jej hmmm niemieckim wręcz porządkiem ... żeby nie napisać podziałem rasowym.
Po przyjeździe Pani nas zmierzyła, oceniła ilość gości i ich wiek, po czym wskazała miejsce do rozbicia. Jedno z wielu wolnych - dokładnie jedno. Fajne, z odpowiednią ilością słońca i cienia i odpowiednio blisko do toalety, ze względu na dzieci, ale też nie za blisko i nawet widok na morze był pomiędzy drzewami.
Kręciliśmy nosem, więc zaprowadziła nas w jakiś inny zakątek kempingu - zupełnie mało atrakcyjny. Wybór okazał się prosty - jak sama Pani stwierdziła - a nie mówiłam, że pokazałam Wam najlepsze miejsce.
My jednak, niedowiarki z Polski, po podziękowaniu przespacerowaliśmy się po kempingu i znaleźliśmy wymarzoną przez nas miejscówkę z pełnym widokiem na morze.
Z Synem Pani uzgodniliśmy, że miejsce jest wolne, że fajne, i że dziwne że Pani nam go nie pokazała. 
Odkryliśmy jej klucz lokowania gości dosyć szybko. Kemping podzielony został według narodowości. Obok nas rozbici mieli być inni Polacy i do tego z dziećmi w podobnym wieku. A my, według naszego wyboru, wylądowaliśmy w zakątku dla Holendrów, gdzie wszystkie miejsca były z widokiem na morze:-) Z kolei tuż przy plaży była kolonia Niemiecka. Najgorzej mieli Francuzi: rozbijali namioty na tarasach, z dala od wszystkiego i do tego w słońcu. No ale z nimi ciężko się było dogadać w każdym języku, za to pięknie się uśmiechają, jak wymawiają to swoje zakłopotane "bonżuuur" w odpowiedzi na każde Twoje słowo.




Kemping ma dwie plaże - jedną idealna dla dzieci, z dalekim, płytkim wejściem do morza. Sama plaża trochę mało szeroka, na dodatek po południu jeszcze morze zabiera jej połowę. 
Druga plaża jest maleńka i po południu zostaje cała zalana przez wodę. ale jest zacisznym basenem do zbierania muszelek i do popływania na głębszych wodach. Nasze dzieci wolały tą małą, z głęboką wodą. A mniejsze skrzaty w skrzydełkach tam spotykaliśmy.

Ogólnie plaże nie są mocną stroną tego kempingu. Ale jest on na tyle magicznym miejscem, że warto go potraktować, jako bazę wypadową do zwiedzenia całego Półwyspu. BO WARTO!!!! 


DLA MNIE PÓŁWYSEP PILION TO NAJPIĘKNIEJSZE MIEJSCE W GRECJI!!!!! Podobno letnia rezydencja bogów olimpijskich. Ja tam tych ich bogów rozumiem. Zapraszam do kolejnych postów, w których zajeżdżamy półwysep.

Podsumowanie kemping SIKIA:
- market restauracja - niestety nie najtańsze, ale bardzo dobrze wyposażone;
- Lidl - w miejscowości WOLOS lub bliżej AGRIA można zrobić zakupy na kilka dni i przetrzymać je z powodzeniem w przepastnych lodówkach na kempingu;
- plaża - jest w ilości dwie, ale ten półwysep ma do zaoferowania chyba ze 100 plaży jak z bajki - nie ma co się ograniczać;
- dobre miejsce wypadowe do zwiedzenia całego Półwyspu Pilion;
- morze: czyste i cieplutkie, ciekawostek do oglądania pod wodą niewiele, ale nudzić się nie będziecie wypuszczając z maską wzdłuż wybrzeża - rybek moc;
- minus: BARDZO wysokie temperatury, ponad 40 stopni w cieniu i znikąd ratunku; po drugiej stronie półwyspu temperatura niższa jest o 10 stopni i wieje orzeźwiająca bryza od otwartego morza.


 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

OJCÓW - z dziećmi w każdym wieku